Wednesday, January 2, 2013

Brakuje mi noworocznego mema


Poważnie. Dlatego też uznałam, że zamiast dobijać się memami, mogłabym pokusić się o pomniejszy skrót zdjęć zebranych z minionego roku.

STYCZEŃ : egzaminów czas. Ostatnio zajrzałam w swoje stare notatki z tego miesiąca. Napisałam tam coś w stylu; "Ponieważ wiem, że zajrzę tu za rok, uprzedzam, w tym roku na 100% skopię ci tyłek." Nie wiem, czy mogłam być bardziej dosłowna.

LUTY: mój biedny Subaru-komputer odmówił posłuszeństwa i został rozebrany do tzw.  PC-porn, czyli części pierwszych. Na szczęście udało się go w miarę szybko doprowadzić do porządku... niestety niedawno zepsuł się ostatecznie.
KWIECIEŃ: nie wierzę, ale nie mam żadnego zdjęcia z marca! Nawet na telefonie! Co gorsza, nie pamiętam, czym się wtedy zajmowałam... chociaż zważywszy na ówczesne zajęcie główne, to wiele wyjaśnia. Nie pamiętam też, żeby w kwietniu była tak ładna pogoda jak na tym zdjęciu.  

MAJ: praca dyplomowa. Nadal nie wierzę, że udało mi się ją napisać. Nie wierzę, że moja promotorka wytrzymała psychicznie poprawianie tych błędów przeokropnych. Jestem pełna podziwu, ale to pewnie nie ostatnia taka praca w moim życiu, tzn. przynajmniej taką mam nadzieję.

CZERWIEC: mam bardzo wiele zdjęć z czerwca, ale to chyba najlepiej oddaje ten miesiąc. Egzaminy,  obrona, licencjat, dużo nieprzespanych nocy, dużo stresu. Padoł łez i goryczy, czyli ostatnia sesja na byłej uczelni, ukończona idealnie z ostatnim dniem miesiąca, po którym nastąpiła szybka wyprowadzka... i kolejne egzaminy, tym razem na nowe studia (no, ale to już w lipcu).

LIPIEC: Budapeszt! Było wspaniale - spaliło nas Słońce, oblał nas węgierski deszcz, żarłyśmy węgiersko-polskie dania i  rozprawiałyśmy o niewiadomoczym przy wspaniałym węgierskim smakowym piwie, wyzyskując węgierską cierpliwość Angie do maksimum. W tym roku też musimy gdzieś pojechać.
SIERPIEŃ: w tym miesiącu odbyło się wesele mojego kuzyna,  więc bardzo miło wspominam ten miesiąc. Zdjęcie powyżej to naprawdę moje ulubione z całej tej imprezy. Właściwie nie realizowałam wtedy żadnych wielkich planów, więc generalnie cieszę się, że końcówka lata minęła spokojnie.
WRZESIEŃ: na całe szczęście był wyjątkowo spokojny. Ponadto, odwiedziły nas na dole Exia  i Ada (na zdjęciu).  Ponadto, wróciłam do robienia na drutach - co widać na focie (dumnie prezentuje różowo-niebieską apaszkę). Gah, teraz żałuję, że sobie nie kupiłam żadnej włóczki przez przerwę świąteczną, to miałabym jakąś robótkę w Krakowie :p.
PAŹDZIERNIK: w tym miesiącu czekała mnie przeprowadzka do zupełnie nowego miasta, na zupełnie nowe mieszkanie  by pójść na zupełnie nową uczelnię. Po trzech miesiącach tam dalej nie potrafię powiedzieć, czy na pewno dobrze wybrałam kierunek, ale kij z tym, po trzech latach na filologii zadawałam sobie to samo pytanie.
LISTOPAD: czyli akomodacji na nowych śmieciach ciąg dalszy.  Właściwie to nie narzekam, bo mieszkanie jest przefajne, plus cieszę się, że przy pućce mogę wymyślać różne głupie rzeczy w kuchni, typu ciasto z pseudo-Oreo. Plus, naprawdę miło mieć znajomych blisko. No, Kraków sam w sobie też ma kilka zalet, np. ładne autobusy, dużo zieleni i blisko do domu.
GRUDZIEŃ: właściwie to moje ulubione zdjęcie z tego miesiąca. Szkoda, że przerwa świąteczna już się kończy, bo co mi będzie się gnieździć w pudełkach, jak wrócę do Krakowa w tym tygodniu?

Co się nie zmieściło na zdjęciach, to pewnie to, że w tym roku wiele rzeczy robiłam po raz pierwszy, np. po raz pierwszy pisałam pracę naukową, po raz pierwszy byłam na musicalu, leciałam samolotem, czy miałam wolne dni na uczelni w ciągu tygodnia :P. Właściwie, to mam nadzieję, że w tym roku, też spotka mnie tyle miłych nowych rzeczy. No i mam nadzieję, że skopię sobie tyłek znowu, nawet na 200%. A właściwe, to definitywnie tak zrobię.

Na odchodne, kawałek który strasznie za mną chodzi od wczoraj.

1 comment:

  1. oh.no...me xd ale długie palce na tej focie mam xD lol
    kicia kochana z żyrafka w pudełkach zawsze możesz znaleźć myszy xD

    ReplyDelete