Showing posts with label gotowanie. Show all posts
Showing posts with label gotowanie. Show all posts

Saturday, January 19, 2013

Sesja vintage i bezsenność

Gratuluje swojej psychice mechanizmów obronnych w formie braku snu - nie dziwię się, że w czasie poprzedniej sesji letniej nie spałam w ogóle, bo przy zasypianiu o 4:00 nad ranem, po uprzednim rzucaniu się z boku na bok przez pięć godzin minimum, przynajmniej daję radę zasnąć na chwilę, o tej porze latem jest już jasno. Nadeszła sesja, czyli tak zwany splot niekorzystnych wydarzeń.

No dobra, nowe kuchenne odkrycie, czyli nabe shabu, było akurat w miarę korzystne ;p
 Ledwo wróciłam na zajęcia, a los od razu mi trzasnął, tym razem zepsutym telefonem. Od tygodnia siedzi w naprawie, a ja dostałam telefon zastępczy na pocieszenie, dzięki czemu czuję się bardzo vintage. Dochodzę do wniosku, że nie najgorzej radziłam sobie bez telefonu, ale bez smartfona to już jak bez ręki - muszę być już poważnie uzależniona. Nie to, żebym miała coś przeciwko przepuszczaniu drobnych na bilety, zamiast je sobie wygodnie kupować przez odpowiednią aplikację, ale przyzwyczaiłam się do osobistego asystenta w formie mojego LG i chciałabym go już mieć z powrotem.

Wyjeżdżając z domu załapałam się na przetłumaczenie aplikacji dla W8 do czytania ebooków i w końcu w tym tygodniu aktualizowali polską wersję :D. Jestem mega dumna, chociaż przez tym programem jest jeszcze naprawdę dużo poprawek...

Ponieważ, tak jak wspominałam, jest sesja, naturalnie odczuwam ostatnio wielki pociąg do pracy twórczej, więc mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie usiąść do klawiatury i stworzyć jakieś opowiadanie. Mam na to wielką, wielką ochotę. Plus, i tak nie śpię, więc przynajmniej wykorzystam ten czas jakoś bardziej produktywnie ;p.

Friday, December 14, 2012

Kraków skuty mrozem

Właściwie to wcale nie jest skuty mrozem, w sumie jest cieplej niż zapowiadano, całe szczęście, bo na początku tygodnia miałam ochotę zapaść w sen zimowy. Nie dość, że padał śnieg, to jeszcze wszędzie było mega ślisko, a że zimowe buty zostały w domu jako nadbagaż.. cóż, sama sobie jestem winna, ale za kilka dni i tak będę w domu, całe szczęście. Czyżby komuś brakowało oszczędności, bo się wybrał na konwent a potem kupił bilet na Slasha? Hmm..

W ramach zużywania zapasów, żeby nie zostały w lodówce na święta, razem z pućką zrobiłyśmy wczoraj drożdżowe bułeczki z kapustą. Muszę opchnąć w domu ten przepis, bo jest świetny. No, i wypadałoby go wrzucić na kurczaka w cieście, ale na razie mam dość updejtowania blogów na dziś.~


W sumie cieszę się, że za niedługo będę w domu, i nie chodzi wyłącznie o podreperowanie budżetu, czy też zepsutego laptopa. Poważnie, mam ochotę zakopać się pod kocykiem przed telewizorem, z kakao w ręku, cokolwiek. Pomęczyć koty itd. Och, i poczytałabym sobie coś fajnego - ostatnio wchłonęłam w dwa dni 26 rozdziałów Otoyomegatari. Komiks rozpoczyna historia 20-letniej dziewczyny, Amiry, która przybywa do wioski by poślubić swojego narzeczonego - 12-letniego Karluka. Jest więc okazja do obserwacji życia plemion zamieszkujących Jedwabny Szlak - ich zwyczajów, życia codziennego, pracy i problemów. Historia Amiry jest też tłem dla wielu innych wydarzeń, m.in. wesela, odwiedzenia targu itp. Właściwie jak na tytuł ("opowieść narzeczonej") większość wątków kręci się wokół małżeństwa i zaślubin. Na prawdę się wciągnęłam, ale niezwykle rozbrajał mnie ten komiks, szczególnie historia o ślubie bliźniaczek.

matrona rodu przyucza bliźniaczki do opieki nad dziećmi... i ma  dość niekonwencjonalne sposoby

Teraz mam ochotę poczytać jakąś książkę, np. podróżniczą, bo ostatnio w tej serii miałam w rękach chyba tylko "Drogę na Hokkaido," a to było dość dawno. Chciałabym teraz przeczytać coś o Chinach~. Myślę, że mogę to uznać za swój przedświąteczny cel. W samą przerwę świąteczną chciałabym napisać jakieś krótkie opowiadanie. Muszę przejrzeć swoje notatki, może znajdzie się tam coś w sam raz na taką lekką formę.