Wednesday, June 6, 2012

czas tak zwany wolny

Jak zadziwiająco duża część społeczeństwa cierpię aktualnie na stan zwany sesją. Na logikę powinnam więc teraz siedzieć nad książkami i ryć... cokolwiek, ale ponieważ zakończyłam właśnie odcinek zwany "Egzaminy praktyczne" uznałam, że zrobię sobie wolny wieczór. Poza tym, i tak przespałam pięć godzin po powrocie do domu, więc może tak będzie lepiej. Zazwyczaj piszę, jeśli robię coś ciekawego, ale wpadłam na to, że jeszcze nigdy nie napisałam o tym co robię, kiedy teoretycznie nie robię nic. W takim razie, teraz zafunduję wam tego skrót.

Po pierwsze, Youtube. Zazwyczaj jestem na bieżąco z kanałami, które subskrybuję, które swoją drogą coraz bardziej zachęcają mnie do własnego vloga. Well, ten cały jeden filmik był całkiem fajny :D. Cóż, czasami lubię też poszukać randomowych pierdół, np. tutoriali do fryzur i przepisów. Poniżej moi ulubieńcy z ostatniego tygodnia - mianowicie, filmik który motywuje mnie do zapuszczenia dłuższych włosów i przepis na szybki ramen.


Jeśli chodzi o YT, to lubię też oglądać Let's Play'e. Pewnie zamiast je oglądać naprawdę GRAŁABYM w te gry, gdyby chodziły mi na komputerze, ale może tak jest lepiej? Koncentracja na nauce i te sprawy (taa). W każdym razie, nie ma nic fajniejszego niż Helloween sneering in the dark. Swoją drogą, przez niego mam straszną ochotę zagrać w Alan Wake.



Oprócz Youtube, zadziwiająco dużo mojej uwagi przyciąga Pinterest. Myślę, że przyciągałby jej więcej, gdybym nie obserwowała głównie ludzi postujących jedzenie (niestety, fotografie jedzenia = dziwne uczucie głodu). Mimo wszystko, warto, choćby dla grzebania w domowych recepturach na maseczki/odżywki do włosów czy inne tego typu rzeczy.

Source: ehow.com via Aleksandra on Pinterest


Kiedy już znudzi mi się Pinterest zazwyczaj przypominam sobie o wszystkich subskrybowanych blogach. Bogom niech będą dzięki za Google Reader, przynajmniej wszystko jest w jednym miejscu! Ostatnimi czasy do mojej kolekcji dołączyła Vagenda - przeczytałam o nich w WO i polecam z czystym sumieniem. Teksty są dobre i nie przesadzone, plus to zawsze szybka lektura, a ja przecież nie grzeszę czasem wolnym.

No i ostatnia rzecz. Moja wielka guilty pleasure czyli Polyvore. Polyvore to nic innego jak taka tablica do komponowania strojów. Może nie jestem boginią mody, ale lubię się pobawić w takie rzeczy. Wprawdzie nie zapisuję 90% moich pomysłów, ale znalazłam jeden set, to chyba mój ulubiony.

the spring i wish for


Nolita top
¥13,650 - hfm.co.jp

Jessica Brook short jacket
$65 - yesstyle.com

Naf naf
€16 - placedestendances.com

Suede sandals
$30 - zumiez.com

Knapsack bag
$145 - topshop.com

Wood jewelry
$30 - topshop.com


Też was załamuje, że ten plecaczek kosztuje 145$?

To chyba tyle. Niestety, jestem noł lajfem, w dodatku kiedy mam wolne czynnik noł lajfa mnoży się przez dziesięć~. I dobrze mi z tym.

5 comments:

  1. hahahahahahaha XD
    wolne = noł lajf
    mam to samo
    szortyyy *-*

    ReplyDelete
    Replies
    1. tak szorty, coś czym nie będzie mi nigdy dane pokazać się publicznie xdddd. Ale poważnie, mój noł lajf sięga zenitu.

      Delete
    2. ee tam XD opowiadasz, szorty są for każdy

      Delete
  2. o.. pacz gdzie cię znalazłam XD
    hahaha xD też sobie porobię sety xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. znalazłaś bo postnęłam tą notke na G+ XDDDD. Cóż polecam się, ja twoje blogi chyba wszystie zawatchowałam seryjnie xdd.

      Z polyvore jest w uj zabawy naprawdę :D Widziałąm gdzieś sety inspirowane postaciami z gier wideo *_* czaad~

      Delete