Tuesday, December 27, 2011

mężczyźni są z marsa, kobiety z wenus i alfa centauri

Nie. Bynajmniej, nie zamierzam tutaj napisać jakiegoś patetycznego posta o różnicach płciowych, zresztą w dwudziestym pierwszym wieku kogo już obchodzą takie tematy? Wszystko, co było do powiedzenia zostało powiedziane, napisane i wygłoszone przy okazji na kilku konwencjach.




Z natury jestem zdecydowanie dobrym słuchaczem, ale mam w zwyczaju zatrzymywać większość uwag dla siebie. Czasami jednak nie starcza mi głowy, żeby zmieścić paplanie o tym, jak to źle musi być w małżeństwie, (oczywiście uwagi młodych niezamężnych i bezdzietnych... czyli generalnie moja liga.) bo z jednej strony twoja praca i przyjemności a z drugiej jest On i Jego potrzeby, które ty, jako dobra żona przecież musisz zaspokoić. No bo to On wraca z pracy zmęczony i to On będzie miał pewne wiadomej treści wymagania wieczorem, a dobra żona chcąc nie chcąc powinna przecież wyjść z obowiązków, żeby w Dzienniczku Dobrej Żony co semestr widniała co najmniej piątka z plusem (plusik za starania). 

Nie wiem, czy i kiedy w moim mózgu uaktywnił się radar, który idealnie przyciąga w moje pobliże tematy związków i bycia we dwoje. Zastanawiając się jak powyższe streszczenie wypowiedzi na temat małżeństwa mogło zaistnieć, wielka muza filozofów Kalliope oświeciła mnie, że podobnym cudem tysiące mieszkańców starożytnego półwyspu Jukatan było w stanie uwierzyć, że koniec świata nastąpi w roku 2012. Ludzie posiadają w sobie ogromną siłę perswazji, największą w sferze rzeczywistości domniemanej. I niezłe poczucie humoru.

Mówiąc szczerze, jedyne znane mi wzorce małżeństwa to te w obrębie najbliższej rodziny więc sama nie mam w tej sferze jakiś głębszych wyobrażeń. A jeśli jakiekolwiek przewijają się przez moją głowę to na sto procent mijają się z wyżej wspomnianym modelem. Zawsze wydawało mi się że w XXI wieku ideał kobiety lat sześćdziesiątych został dawno pogrzebany przez podeszwy feministek. Oczywiście, życie zna różne przypadki, a nie którym kobietom rola wzorowej pani domu przecież pasuje i w tym wypadku nie ma się o co gorączkować! Każdy ma prawo wyboru własnej drogi.

Zapewne za dziesięć lat "każdy ma prawo wyboru" będzie już średnią wymówką wobec rodziny i znajomych. Ostatnio po sieci krążył taki komiks, na którym dziewczynka kolejno przez lata starała się zainteresować swoje koleżanki grami, sportem i innymi generalnie postrzeganymi w kategorii "nie-babskie" sprawami, kiedy pozostałe dziewczyny odsyłały ją z kwitkiem bawiąc się lalkami i piszcząc za Super Junior.  Koniec końców bohaterka dochodzi do wniosku, że gdzieś po drodze ewolucji straciła swoje męskie narządy. Tylko, czy można coś  zgubić ze swojej kobiecości w erze, która nie jeden przypadek już widziała?

Wracając do obserwowania i słuchania, podsumowując wszelkie cechy charakterystyczne płci żeńskiej, ogólnie aprobowane przez kobiety i mężczyzn (bądź tych, którzy czują się jedną z płci) czy w ogóle istnieje jeszcze jakiś jeden wielbiony ideał kobiecości, do którego warto dążyć? Skoro życie daje nam prawo wyboru równie dobrze możemy się uważać za Wenusjanki i przybyszów z Alfa Centauri. I na wieki wieków amen nie powinno być w tym nic nie poprawnego. 


No comments:

Post a Comment